SPOSÓB NA KOMARY


Na świecie żyje kilka tysięcy odmian komarów, w Polsce bytuje tylko 47 gatunków. Nie wszystkie polują na człowieka - niektóre żywią się tylko krwią ptaków czy zajęcy. W dodatku, jak przekonują naukowcy, naszej krwi potrzebują tylko komarzyce, by zapewnić wartościowe białko jajom, które zamierzają złożyć. Marna to jednak pociecha: bzyczenie komarów i swędzące bąble potrafią skutecznie zepsuć wymarzone wakacje. Szczęśliwie, tak do końca to bezbronni nie jesteśmy...

Jak stajemy się ofiarami?

 

 

Komary mają kilka sposobów, by namierzyć swoje ofiary, czyli nas. Zwabia je kwas mlekowy i inne składniki potu. Naprowadza na cel zwiększone stężenie dwutlenku węgla w powietrzu, gdy je wydychamy. Z bliskiej odległości potrafią nas wypatrzyć. Posługują się też termodetekcją, czyli zdolnością rozróżniania temperatur, przez co na ich ukąszenia najbardziej narażone są, mające nieco wyższą temperaturę ciała, kobiety w okresie owulacji, młodzi mężczyźni i dzieci. Z tego samego powodu komarzyce lubią polować wieczorami - łatwiej im w chłodzie namierzyć ciepłe ciało. Ostatnio odkryto, że niektóre rodzaje bakterii na ludzkiej skórze "współpracują" z komarami wydzielając substancje, które je zwabiają. Zatem indywidualna flora bakteryjna też ma znaczenie... Ugryzienie przez komara nie jest bolesne, gdyż owad zanurza w naszym ciele dwie rurki. Jedną z nich tłoczy specjalne enzymy, które nie tylko zapobiegają krzepnięciu krwi, ale i działają przeciwbólowo, drugą zasysa krew. Swędzenie i bąble, które powstają tak naprawdę zawdzięczamy nie komarom, a naszym własnym organizmom, które tak reagują na obce białko wstrzyknięte nam przez komara. Jeśli jednak nie jesteśmy na nie uczuleni i nie rozdrapiemy miejsca ukąszenia - bąbel szybko zniknie. Samice, które zdołały napić się krwi, składają w wodzie jaja mając stuprocentową pewność, że ich potomstwo się wylęgnie. Co ciekawe, mogą to zrobić także te, które krwi nie pozyskały, ale ich szansę na reprodukcję są wówczas znacznie mniejsze. Jaja muszą być złożone w wodzie, ale wcale nie musi być to jezioro, czy nawet kałuża, komarzycy w zupełności wystarczy woda, która uzbierała się np. w muszli ślimaka. Z jaj wylegają się larwy, które wciąż w wodzie przechodzą pięć wylinek, można je wtedy łatwo zaobserwować - to te stada płochliwych stworzonek pływających pod samą powierzchnią wody. Gdybyśmy przyjrzeli im się pod mikroskopem zobaczylibyśmy, że oddychają dzięki specjalnym rurkom, bardzo przypominającym "fajki" (tzw. snorkel) do nurkowania tuż pod powierzchnią wody. Z larw wykluwają się dorosłe osobniki. Samce żyją krócej, ginąc tuż po kopulacji, a samice potrafią przetrwać zimę, by wydać na świat kolejne pokolenia.

 

Nie strzelajmy do komara z armaty

 

Walka z komarami jest obecnie jednym z największych wyzwań, z jakim zmagają się laboratoria naukowe na świecie. Oczywiście nie tylko po to, by uczynić wakacje na Mazurach przyjemniejszymi. Komary przenoszą wiele groźnych chorób. Co roku na świecie umiera dwa miliony osób zarażonych malarią i milion zakażonych innymi groźnymi chorobami, np. dengą czy gorączka zachodniego Nilu. W Polsce zanotowano dotychczas sporadyczne przypadki przenoszenia przez komary groźnych chorób, przede wszystkim boreliozy i zapalenia opon mózgowych. Ta pierwsza jest roznoszona przede wszystkim przez kleszcze, ale i komary Culex pipiens (prawdopodobnie 2% przypadków zachorowań).

 

Naukowcy są nieco zaniepokojeni przesuwaniem się granicy rozprzestrzeniania przez komary gorączki zachodniego Nilu. Pierwsze zachorowania zanotowano już w Czechach. Żyjący w Polsce komar widliszek ma teoretyczną zdolność przenoszenia zarodźców malarii, ale dzięki stosunkowo chłodnemu klimatowi, nie osiągają one u nas stanu dojrzałości.

 

Przez wieki w walce z komarami używano wielu substancji. Niektóre z nich, np. DDT, niechlubnie odeszły w przeszłość. Szkodziły nie tylko komarom, ale także ludziom i zwierzętom. Dlatego obecnie stosuje przede wszystkim tzw. repelenty, czyli odstraszacze, które co prawda nie zabijają owadów, ale są stosunkowo bezpieczne dla innych form życia. W różnych stężeniach i konfiguracjach pojawiają się de facto we wszystkich typach ochrony przeciwkomarowej. Najczęściej możemy spotkać kilka z nich.

 

 

DEET (N,N-Dietylo-m-toluamid)

 

- uważany jest za najskuteczniejszy. Komary odstrasza skutecznie, ale nieumiejętnie stosowany może podrażniać skórę, a nawet powodować zakłócenia systemu nerwowego, dlatego podstawa to uważne czytanie ulotek i przestrzeganie zaleceń.

 

 

BAYREPEL (ikarydyna)

 

ma porównywalną skuteczność, czasem podrażnienia skórę. Oddziałuje na receptory węchu owadów, które przestają rozpoznawać zapachy wydzielane przez człowieka. Jak do tej pory nie ma badań na temat sposobu działania tego syntetycznego związku na owady, ale uznaje się go za repelent o najmniejszej szkodliwości toksykologicznej.

 

 

W preparatach antykomarowych wykorzystuje się także olejki eteryczne, przede wszystkim cytronelę, a także olejek anyżowy, bergamotki, kamforowy, cynamonowy, goździkowy. Działają one dość krótko. Muszą być stosowane w dużym stężeniu, w rezultacie też mogą prowadzić do podrażnień i reakcji alergicznych. Rzadziej stosuje się typowe środki owadobójcze, np. praletrynę czy piryproksyfen.

 

Od chusteczki po ultradźwięki

  

Istnieją różne sposoby aplikacji środków antykomarowych. Za najskuteczniejszy obecnie uważa się odkomarzanie - substancje czynne są wlewane do zbiorników wodnych i dwa trzy razy do roku rozpylane w postaci mgły. Na odkomarzanie decydują się już niektóre turystyczne gminy w Polsce, można je też przeprowadzić na swojej działce. Zasadniczo uznaje się je za bezpieczne, choć pszczelarze narzekają, że odkomarzanie szkodzi także ich rojom.

 

Oczywistą wadą jest to, że to metoda niedostępna dla indywidualnego turysty. Może on za to skorzystać z różnych form ochrony osobistej: na rynku dostępne są tradycyjne spraye, preparaty w piance, w sztyfcie - każdy z nich zawiera jedną z wymienionych powyżej substancji czynnych. Trudno oceniać ich skuteczność, gdyż zależy ona od wielu czynników: czym przede wszystkim przywabiamy komary, jaki gatunek występuje na danym terenie.

 

 

Nowością na rynku są antykomarowe bransoletki i plastry - zawierają one substancje czynne w postaci olejków eterycznych, które użyte w takiej formie, nie mają bezpośredniego kontaktu ze skórą i polecane są zwłaszcza dla małych dzieci. W ich przypadku należy wybierać preparaty przeznaczone specjalnie dla najmłodszych, gdyż bezpieczne stężenia substancji czynnych ustalane są dla poszczególnych grup wiekowych. Ciekawą nowością są też antykomarowe chusteczki, którymi możemy przetrzeć skórę w razie nagłego ataku owadów.

 

Pod dachem: chemia i tradycja

 

W pomieszczeniach najskuteczniejszą formą ochrony są elektrofumigatory. Urządzenie włącza się do gniazdka (można też nabyć wersję na baterię), pod wpływem ciepła następuje parowanie substancji antykomarowej. W elektofumigatorach producenci używają różnych substancji czynnych od olejku geraniowego, poprzez DEET, aż po środki owadobójcze, np. praletrynę. Konkurencją dla elektrofumigatorów są lampy owadobójcze, które przywabiają owady specjalnym światłem. Produkowane są w dwóch rodzajach: jedne zabijają komary z pomocą lepu, inne - prądu elektrycznego Urządzenie działa z wkładami w formie płytek lub zasobnikiem w formie buteleczki. Na rynku dostępne są też różnego typu świecie i spirale antykomarowe, ale uwaga - większość z nich przeznaczona jest do używania na otwartym powietrzu.

 

 

Skutecznym i absolutnie bezpiecznym środkiem są zabezpieczenia mechaniczne: moskitiery, siatki antykomarowe dopasowane do ram okiennych, a ostatnio także specjalnie impregnowana odzież, przede wszystkim skarpetki, dostępne w wersji dla dorosłych i dzieci. Można też zamontować niewielkie urządzenie emitujące ultradźwięki - są one bezpieczne dla ludzi.

 

 

Warto skorzystać też ze starych domowych sposobów. Nasze babcie, by chronić siebie i swoje rodziny przed komarami używały przede wszystkim roślin. Właściwości odstraszające mają: pelargonie, kocimiętka, bazylia, a także roślina o nazwie Plectranthus coleoides. Jeśli nie chcemy komarów w domu, możemy na parapecie postawić spodeczek z ułożonymi na nim plasterkami cebuli, albo zawiesić zielone listki pomidorów.

 

Co z tym bezpieczeństwem?

 

Producenci antykomarowych specyfików zapewniają, że są one w pełni bezpieczne, ale, zwłaszcza w przypadku małych dzieci i osób starszych, zdarzają się niepokojące reakcje. Może wystąpić wysypka, a nawet duszności. Dlatego warto przestrzegać kilku zasadach bezpieczeństwa. Absolutnie nieszkodliwe są tylko środki mechaniczne: moskitiery, siatki i lampy owadobójcze, dlatego od nich najlepiej zacząć - a jeśli pozostaną jeden lub dwa komary, zawsze można na nie zapolować własnoręcznie. Fumigatory w sypialni dziecka traktujmy jako ostateczność - choć oczywiście szkodzą one mniej niż ostra reakcja alergiczna po ugryzieniach. Jeśli aplikujemy dzieciom preparat antykomarowy musimy uważać, by nie dostał się do oczu i ust. Smarując malucha buzię lepiej "wykończyć" preparatem w kremie lub żelu. Jeśli nasze dziecko nie może się powstrzymać przed wkładaniem rączek do buzi absolutnie zrezygnujmy z ich smarowania środkami chemicznymi - w ostateczności można zastosować preparat na bazie naturalnych olejków. Przy skłonnościach astmatycznych wykluczone jest używanie spirali, trociczek i kadzidełek.

 

Uwaga! Środki przeciw komarom i preparaty do opalania z filtrami UVA/UVB wzajemnie obniżają swoją skuteczność. Lepiej więc w słońcu zrezygnować z preparatów przeciw komarom - zwłaszcza, ze część z nich może powodować na skórze przebarwienia pod wpływem promieni słonecznych, a w ostrym słońcu atak tych owadów praktycznie się nie zdarza.

 

Pułapka na komary

 

 

 

A gdy już ugryzie...

 

Domowe sposób na ugryzienie komary to przyłożenie w to miejsce miejsca plasterka cytryny lub ziemniaka. Można zrobić okład z wody z sodą lub zwykłą solą kuchenną. Rankę warto - zwłaszcza dzieciom - przemyć spirytusem salicylowym. Przed wakacjami warto też nabyć profesjonalne środki po ukąszeniu komarów, dostępne np. w maściach i żelach. Dzięki zawartości mentolu lub środków przeciwhistaminowych łagodzą swędzenie, uśmierzą ból, jeśli zawierają np. benzokainę. Preparaty zawierające octanowinian glinu zmniejszą obrzęk. Jeśli ugryzień jest więcej lub mamy skłonność do reakcji uczuleniowych, warto wypić rozpuszczone w wodzie wapno.

 

Jeśli jednak nie możesz skorzystać z żadnej z powyższych opcji, postaw na równie skuteczne, domowe sposoby na ukąszenia komarów:

 

 

1. Skórka banana

 

Potrzyj swędzące miejsce wewnętrzną stroną skórki banana, a w ciągu kilku minut poczujesz ulgę. Dodatkowy plus - skóra po takim zabiegu będzie pachnieć naprawdę smakowicie!

 

 

2. Proszek do pieczenia z wodą

 

Zmieszaj proszek do pieczenia z niewielką ilością wody, tworząc pastę. Posmaruj nią miejsce ukąszenia i zostaw do wyschnięcia. Po około 10 minutach możesz zmyć pastę i... cieszyć się wolnością od uciążliwego swędzenia.

 

3. Gorąca łyżka

 

Sposób jest równie prosty, co skuteczny. Rozgrzej łyżkę pod ciepłą wodą z kranu, a następnie przyłóż do swędzącego miejsca. Ciepło pomoże zneutralizować ślinę komara, która powoduje powstawanie swędzących, czerwonych bąbli.

 

4. Sól angielska

 

Sól gorzka skutecznie radzi sobie z ukąszeniami owadów. Szczególnie dobrze sprawdza się, gdy ugryzień jest dużo - wystarczy dosypać trochę soli (do kupienia w aptece z kilka zł) do kąpieli w wannie. Efekt murowany!

 

5. Torebki herbaty

 

Ostudzoną torebkę czarnej lub zielonej herbaty (lub liście zawinięte np. w ligninę, jeśli pijesz herbatę liściastą) przyłóż do swędzącego miejsca i lekko przyciśnij. Herbata złagodzi działanie toksyn zawartych w ślinie komara i zlikwiduje uczucie swędzenia.

 

6. Ocet jabłkowy

 

Nawilż wacik, gazę lub niewielką ściereczkę odrobiną octu jabłkowego i przyciśnij do swędzącego miejsca. Dzięki swoim właściwościom ocet jabłkowy skutecznie niweluje nieprzyjemne dolegliwości po ugryzieniu komara.

 

7. Taśma klejąca

 

Choć brzmi to niewiarygodne, taśma klejąca jest świetnym remedium na bąble po ukąszeniu komarów. Wystarczy przykleić kawałek taśmy w miejscu ugryzienia, a umieszczony na niej klej złagodzi uczucie swędzenia. Dodatkowo, uniemożliwi ci drapanie swędzącego miejsca, dzięki czemu unikniesz bolesnych ranek i blizn po rozdrapanych bąblach.

 

 

autor:Luiza Łuniewska - zdrowie.gazeta.pl

autor:Marta Wilczkowska - polki.pl